,,Akademik Future - w tym miejscu nic nie jest takie , jakie się wydaje ...'' - Valentine Wolf
czwartek, 30 stycznia 2014
PROLOG
Przed kilku-budynkowym akademikiem,z czarnego samochodu marki Audi A6 C7 Sedan (model z 2011 roku,z kremową skórą,na którą wcześniej Alicja wylała kawę, pozostawiając po sobie pamiątkę w postaci ogroooomej plamy)wysiadła czarnowłosa dziewczyna.Była ubrana w sukienkę do kolan w kolorze jasnego różu oraz wełniany,rozpinany sweterek. Piękne czarne włosy związane w wysoki kucyk, powiewały na wrześniowym wietrze. Dziewczyna pożegnała się z elegancko wyglądającą kobietą,zapewne matką - sądząc po wyglądzie właścicielką firmy lub banku. Wiedziała, że nie zobaczą się bardzo długo,aż do ukończenia I roku studiów z fizjoterapii. Kobieta również wysiadła z samochodu,by pomóc córce z wyciągnięciem bagażu z bagażnika. Alicja wzięła ze sobą tylko jedną torbę,ale,,walczyły'' z nią 10 minut!!Ahh - te bagażniki w Sedanach XD. Zdyszana kobieta odparła:
- Uff, wreszcie. Strasznie ciężka ta torba Alu. Pomóc Ci ją wnieść do pokoju?
- Nie dziękuję, poradzę sobie :)
- Eh, no dobrze... Nie mogę uwierzyć - jak ten czas szybko leci. Moja mała Ala na studiach... Będę za Tobą bardzo tęskniła kochanie. Nawet nie wiesz jak bardzo jestem z Ciebie dumna! - powiedziała kobieta ze łzami w oczach.
- Ja też mamusiu Cię kocham, i to bardzo. - powiedziała dziewczyna, a jej oczy zalały się łzami.
- Pamiętaj, Londyn to duże, obce miasto. Nie rozmawiaj z nieznajomymi, a postawione Ci drinki pij tylko prosto z baru. Nigdy nie wiadomo co Ci ktoś może dosypać do napoju. - dodała kobieta.
- Tak wiem, nie martw się. Mówiłaś mi to już z 10 razy. - powiedziała Alicja lekko się śmiejąc.
- Tak wiem, ale bardzo się martwię. Moja mała Ala - tak daleko od domu, zupełnie sama.
- Nie będę sama, przecież Karolcia będzie ze mną.
- Tak wiem, ale Caroline nie jest dorosła, mało tego - jest od Ciebie młodsza, nie zaopiekuje się Tobą jak matka...
- Poradzimy sobie, nie bój się. - dziewczyna przerwała matce , lecz w rzeczywistości - Alicja także ogromnie się bała, ale nigdy by się do tego nie przyznała, nie chciała martwić mamy, która i tak już odchodziła od zmysłów. Nowe miasto, nowi ludzie, nowe życie... To wszystko bardzo Alę przytłaczało. Robiło jej się słabo na myśl o samodzielnym życiu tysiące kilometrów od domu.
- Chyba muszę już jechać... Pamiętaj, dzwoń do mnie 2 razy dziennie, nie rozmawiaj z nieznajomymi, nie nawiązuj znajomości na ulicy, nie wróć z brzuchem do Polski, ucz się pilnie, nie baluj do nocy i uważaj na siebie.
- Oczywiście. Kocham Cię, będę tęsknić.
- Ja też Cię kocham kochanie. Nie zapominaj o nas.
- Nigdy nie zapomnę. Opiekuj się chłopakami, niech nie kupują tego żółtego Porsche w Need For Speedzie i choćby Cię błagali na kolanach, nie kupuj im GTA V - Jacek jest na tę grę za mały.
- Dobrze. Eh, do widzenia córeczko. Kocham Cię.
- Ja też Cię kocham mamo. - przytuliły się po raz ostatni. Kobieta z powrotem wsiadła do czarnego Audi i odjechała machając do córki.Alicja obserwowała jak auto nieubłaganie się oddala , aż w końcu znika za horyzontem .Od tej pory zaczynała samodzielne życie na studiach z fizjoterapii. Alicja bardzo lubiła pomagać innym, w szczególności, gdy tego potrzebują. Wzięła głęboki wdech i ruszyła w kierunku ceglanego akademika tachając z trudem torbę. Budynek wyglądał przyjaźnie, lecz pozory często mylą. Wielkie litery przytwierdzone do ściany układały się w nazwę owego miejsca: ,,Future''. Zapewne odniesienie do przysłowia ,,młodzież przyszłością narodu''. Pchnęła ogromne, metalowe drzwi i weszła do środka. Znalazła się w dość dużym holu, podeszła do lśniącego, drewnianego blatu, gdzie w towarzystwie uśmiechniętego, łysego pana podpisała się pod numerem pokoju 305 - Alicja Przygoda. Łysy pan złożył podpis przy jej nazwisku potwierdzający jej przybycie do akademika. Ruszyła więc po ogromnych schodach szukając swojego pokoju, jednak miała problem z podniesieniem torby by móc ją wnieść po schodach. Z trudem niosła ciężar, co chwilę robiąc sobie przerwy. Była zła na siebie że zabrała aż tyle rzeczy. Parę osób, które pojawiły się tak samo wcześnie jak ona, dziwnie się patrzyło na jej poczynania. Nagle ktoś obok niej przystanął , miała już zamiar się wydrzeć ,,I co się gapisz?”, ale gdy otworzyła usta i podniosła wzrok - zatkało ją na widok owego ktosia. Obok niej stał dość wysoki chłopak, o przyciągających wzrok ciemno - brązowych oczach. Włosy chłopaka były związane w kucyk - tak aby nie przeszkadzały. Był szczupły,lecz wysportowany i dość szeroki w barach. Posiadał bardzo szczery uśmiech. Wydawał się być rozbawiony walką dziewczyny z bagażem, wzięła go litość i postanowił jej pomóc. Wciąż lekko się śmiejąc swymi pełnymi ustami, spytał:
- Hej. Może Ci pomóc się wgramolić? - spytał bardzo płynnym Angielskim i wyszczerzył białe ząbki. Alicja od razu zwróciła uwagę na jego śnieżno - biały uśmiech, który idealnie współgrał z bardzo jasną karnacją chłopaka. Nie mogła również przeoczyć uroczego akcentu. Był to na pewno Anglik - bez dwóch zdań. Nie dała się jednak omamić urodzie ,,ktosia'' oraz tzw. ,,strzale Amora'' i zachowała zimną krew. Przecież nie była typem dziewczyny, która wierzyła w miłość od pierwszego wejrzenia, w dodatku na schodach, podczas wnoszenia bagażu... zupełnie jak w jakimś tanim romansie z Zackiem Efronem i Kristen Stewart. Odburknęła więc:
- Nie dzięki, sama dam radę.
- Aleeee... - wykonał jakiś dziwny gest.
- Taaaak wiem, angielska gościnność.
- Nie, raczej litość. Torujesz wejście. - zwrócił jej uwagę uprzejmie. Zawstydziła się. No tak, dobre pierwsze wrażenie nigdy nie było jej mocną stroną.
- Okey, Angolu.
- Skąd wiesz że jestem ,,Angolem"?
- Phhhhhh, akcent , taki ,,słodziutki '' i ,,dżentelmeński" - prychnęła Alicja. - Pewnie zaraz polecisz na ,,tea time"? - powiedziała z zamiarem rozdrażnienia, przesadnie akcentując ,,tea time''.
- Nieee, to dopiero o 15:00. - chłopak odpowiedział z przekąsem. Wyczuł jej zamiary i nie chciał zostać w tyle z docinkami. - Wy pewnie na tym zadupiałym wschodzie krajach wolicie czystą?
- Skąd wiesz że jestem z ,,zadupiałego wschodu''?
- ,,Akcent” - powiedział naśladując Alicję. - No i masz coś ze słowiańskiej urody.
- Taaa, a skąd wiesz? Oglądałeś ,,My Słowianie"? Jeśli tak to nie licz, że zaraz zacznę robić masło prężąc się i wymachując tyłkiem.
- Nie, ale z tego co słyszę - to muszę ten teledysk obejrzeć.
- Haha, a tak serio, to skąd wiesz jak wyglądają Słowianki?
- Hmmmm, Polki - the most beautifull girls in the world. Miałem kiedyś dziewczynę z Polski, a Ty jesteś równie ,,urokliwa''. - odrzekł głupio się śmiejąc.Phhh, kolejny facet, który myśli że może mieć każdą... Nie z nią te numery.
- Sorki, ale nie mam ochoty na tanie podrywy. - Nigdy nie była zwolenniczką związków typu ,,w sam raz na raz". Nigdy nie miała chłopaka, zamknięta w sobie, o specyficznej urodzie działała jak spray na komary.
- Czyli nie dasz się zaprosić na ,,tea''?
- Nie ma mowy.
- Ale to tylko ,,angielska gościnność'' - puścił do niej oczko.
- Nie łap mnie za słówka!
- No okej, rozumiem. Wy wolicie czystą. Wódeczka pewnie się już chłodzi, dlatego to takie ciężkie - postukał o torbę Alicji.
- Hahahha, jaka wódeczka? Toż to czysty spirytus! A tak serio to nie wszyscy Polacy to pijacy.
- Czyli jesteś z Polski? Wiedziałem.
- Tak i nie myl nas z Rosją ani nic w ten deseń.
- Ok... Ale w Twoim wyglądzie jest coś azjatyckiego. - zamruczał przyglądając jej się uważnie, na co Alicja się lekko zarumieniła.
- Moja babcia pochodzi z Japonii.
- Hmmm, incredible.
- Tak, wiem. Jestem dziwna .Gdzie właściwie idziemy? - spytała szybko, by zmienić temat.
- Do Twojego pokoju, 305.
- A skąd Ty wiesz że j...
- Mam wilczy słuch - uśmiechnął się znacząco. - To na ostatnim piętrze, teoretycznie będziemy sąsiadami.
- O nie - jęknęła udawanie, choć w głębi duszy ucieszyła się, sama nie wiedząc czemu.
- Też Cię lubię Haha, i pamiętaj o 15:00 widzimy się na ,,tea''.
- Wybacz, ale mamusia zabroniła mi rozmawiać z nieznajomymi, a co dopiero iść z nimi na herbatkę. - uwielbiała się droczyć, była świetna w słownych potyczkach, a on miał - musi przyznać - cięty język .
- No tak, gdzie moje maniery. - odłożył torbę po środku schodów, skłonił się, chwycił delikatnie rękę dziewczyny i ucałował. - Valentine, miło mi. Teraz jestem ,,znajomy'' i nie masz wyboru. - w jego słowach dało się wyczuć pewność siebie.
- Alicja. - powiedziała po czym się zatrzymali.
- To tu. Hm, u nas mówi się ,,dziękuję”. - upomniał ją.- Zero kultury w tej Polsce...
- Z ust mi wyjąłeś…- uśmiechnęła się złośliwie.
- Ta jasne, niegrzeczna z Ciebie dziewczynka. - pogroził jej palcem. - Alicjo z Krainy Czarów, a czy ty nie boisz się BIG, BAD WOLF? - zapytał zadowolony, że znalazł idealne określenie dla niej i dla siebie. Dziewczyna nie zrozumiała tego pytania, choć to mało świetnie znała angielski. W jednej wypowiedzi nawiązanie do trzech bajek? (Alicja, Kapturek, Trzy świnki) W tym wielkim akademiku czuła się trochę jak zagubiona Alicja w Krainie Czarów lub czerwony kapturek w lesie. Czy Valentine był odpowiednikiem wilka? Hmmm, może. Miał niesamowitą siłę, hipnotyzujące spojrzenie i ten ,,wilczy słuch''. Czy to możliwe by był wilkołakiem? A może jej się wydawało, że wspominał coś o wilczym słuchu? Hm, raczej nie. A może jednak? O nie, jedna istota nadnaturalna wystarczy, no może dwie... Jeszcze Caroline - kuzynka, która w tej zakręconej bajce jest spóźniającym się leśniczym. No właśnie - SPÓŹNIA SIĘ. Musi zdążyć! Musi uwolnić Kapturka /Alicję przed wilkiem! Hmmm, być może jej samolot ma opóźnienie... Na pewno przyleci,ale fajnie by było gdyby zdążyła przed 15:00, może już jest w budynku tylko nie potrafi znaleźć pokoju? W sumie, gdyby nie ,,wilczek'' też by nie trafiła. Równie dobrze, domysły o wilkołactwie Valentina mogą być spowodowane zmęczeniem lub znudzeniem. Gdy tak rozmyślała Valentine otworzył drzwi jej pokoju, wciąż czekając na odpowiedź.
- wyszeptał jej do ucha, tym samym wyrywając ją z zamyślenia.
- Co masz na myśli? - spytała zaniepokojona jego bliskością oraz faktem że dała się tak łatwo podejść.
- Eh, no tak - mała dziewczynka nie doinformowana ? ,,Future'' jest niewidoczne dla zwyczajnych ludzi. To akademik tylko dla nadnaturalnych istot, wszyscy tutaj są niezwykli, pamiętaj o tym. - warknął po cichu niczym prawdziwy wilk.
- Czyli to prawda - powiedziała szeptem Alicja. - Jesteś Wil...
- Spokojnie, nie gryzę - zaśmiał się - A teraz Cię zostawiam, rozpakuj się i czekam na Ciebie o 15:00 w pokoju 320. To na końcu korytarza, w prawo.W tym momencie, herbatka z Valentinem była ostatnią rzeczą o której myślała.
- Ej zaczekaj! Jedno pytanie, co widzą w tym miejscu zwyczajni ludzie? Zamiast Akademika?
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz